środa, 18 maja 2011

Trochę o oknach :)

Całe wieki mnie tu nie było, a na budowie dużo się wydarzyło. Ale moja nieobecność spowodowana jest powiększeniem się rodziny - przy maleńkim dziecku ciężko znaleźć czas na tworzenie Dziennika... Myślę, że jestem usprawiedliwiona :)
A na budowie: elektrycy skończyli rozkładać kabelki. Zrobili mnóstwo włączników i gniazdek, parę rzeczy nam podpowiedzieli i efekt końcowy jest zadowalający :) Dekarze też skończyli i dach wygląda wspaniale. Okna dachowe są, w pełni sprawne. Zamówiliśmy już okna do reszty domu. Drzwi wejściowe i do kotłowni również przy okazji. Za całość zapłacimy 10000 zł. z robocizną, także myślę, że udało się niedrogo. Okna są plastikowe, polskie, w środku białe, z zewnątrz wtopiona okleina w kolorze "orzech". Dodatkowo mają system antywłamaniowy, tak że można zostawić rozszczelnione i nie można ich wyłamać. Okno w łazience ma "wzorek" na szybie. Drzwi są metalowe z małą przyciemnioną szybką, drzwi do kotłowni w tym samym stylu, tyle że pełne. Jak tylko zamówienie przyjdzie, a chłopaki przyjdą i zamontują - porobię foty i wrzucę :)

Na razie tyle pisanie - i tak robiłam to na raty hehe

wtorek, 26 kwietnia 2011

Elektrycy

Prac elektryków dzień pierwszy. Zaraz po świętach, z samego rana przyszli we dwóch i zaczęli. Etap pierwszy - skrzynka. Jest już na naszym domku. Nawet dwa gniazdka już mamy :) Następna wizyta przewidziana jest na sobotę, kolejna na 2 maja. Wtedy to panowie dwaj skupią się na rozprowadzeniu kabelków. Tacy są chętni, że nawet więcej gniazdek i włączników chcą zrobić, niż sami myśleliśmy że trzeba! A mogliby tego wcale nie robić przecież, bo ostatecznie dogadali się za całość, a nie z punktu, więc mają w ten sposób więcej roboty za tą samą kasę. Także wrażenie pozytywne :)
Sztyca:
I nasza skrzynka w kotłowni:

piątek, 15 kwietnia 2011

Stan surowy otwarty

Późno już, ale musiałam na chwilkę wejść. Wejść i się pochwalić, że oficjalnie dziś - 15 kwietnia 2011 roku - mamy STAN SUROWY OTWARTY!!! :D:D:D:D

środa, 13 kwietnia 2011

Projekt kuchni

Tymczasem pokażę mój niedoskonały projekt kuchni :)
Jest to zrobione w programie, który nie ma niestety wszystkiego tak jak bym chciała, więc jest to orientacyjny wygląd. Przede wszystkim nie ma co patrzeć na kolory. Poza tym rozmieszczenie szuflad, szafek też jest byle jakie. Takie rzeczy wyjdą ostatecznie przy projekcie zrobionym przez doświadczonego stolarza :)
No to zaczynam:

Widok od strony wejścia, od korytarza. Lodówka będzie zwykła, niezabudowana. Płyta gazowa, okap zabudowany. Szafki w rogu będą skośne (niestety w programie nie znalazłam takich). Będzie to wyglądało mniej więcej jak na zdjęciu poniżej, z takim "podwyższeniem" w rogu.
U mnie rzecz jasna nie będzie tu płyty, tylko zwykły blat :)

Przejdźmy do ściany z oknem - widok od salonu.
Obowiązkowo zmywarka! hehe zlewozmywak pod oknem, lekko przesunięty w prawą stronę, co by można było choć jedno okno całkiem otworzyć... Oczywiście znów szafki narożne będą wyglądały inaczej. Jeśli chodzi o szafki szklane to też są tu rozmieszczone przypadkowo. Po prostu wstawiałam je gdzieniegdzie, żeby choć trochę optycznie porozdzielać te czernie. W praktyce jeszcze nie wiem gdzie i w jakich ilościach takie szafki będą.

Czas na słupek:

Zabudowany piekarnik, nad nim mikrofala. Jeszcze nie zdecydowałam ostatecznie, czy na dole będą szuflady, czy np. duża szafka na gary, ale jak mówiłam - takie rzeczy wyjdą w praniu przy dokładnym projektowaniu przez fachowca. Jak widać nie będzie nigdzie otwartych półeczek. Jest to według mnie miejsce na niepotrzebne pierdołu-ozdóbki, a jednocześnie siedlisko kurzu.
Jedyny wyjątek stanowić będzie mój pomysł na oddzielenie kuchni od salonu. Mniej więcej coś takiego:
Oczywiście jak zwykle program okazał się niedoskonały w zakresie mebli. Pomysł zaczerpnęłam z gazety ("Świat łazienek i kuchni", nr 3/2010)
Uważam, że tylko gwiazdy filmowe mają wieczny porządek na szafkach kuchennych. Ja niestety nie przewidują u siebie wiecznego ładu, w związku z czym postanowiłam jakoś fajnie oddzielić kuchnię od salonu. Taka półeczka lekko zasłoni część szafek, a jednocześnie nie zabierze światła i nie zmniejszy otwartej przestrzeni. Jak dla mnie doskonałe miejsce na książki kuchenne czy jakiegoś kwiata :)

I tak bym to widziała :)
I kto by pomyślał? Całą noc lał deszcz, czyli deski mokre. A tu z rana ekipa się pojawiła i dechy biją, papę kładą, nic się nie obijają! Czyżby wystraszyli się telefonem męża? hehe W każdym bądź razie powód nieważny - ważne że są i że robota idzie naprzód :)

wtorek, 12 kwietnia 2011

Kolejne tygodnie mijają, a chłopaki nic nie robią! Mieli przyjść w zeszłym tygodniu, ale poszli na pola siać... ;/ Pod koniec tygodnia już nie wrócili, pojęcia nie mam dlaczego. W niedzielę szef się pojawił, powiedział że we wtorek na pewno przyjdą, a dziś na budowie taka sama cisza jak była!!! Mąż dzwonił, a on na to, że całą noc padało i że deski mokre... Jak deski przeschną, przewieje je, to wtedy oni przyjdą i dokończą... No szlag człowieka trafia!!! Tym bardziej, że zostało im całe DWA dni roboty!! Kawałeczek dachu do odeskowania i pokrycie papą... No witki człowiekowi opadają... :(

Z innych rewelacji to w tak zwanym międzyczasie umówiliśmy już fachmena od dachu. Ma przyjść za dwa tygodnie :) Gdzieś w hurtowni taniej załatwi nam wszystkie materiały - blachodachówkę, rynny itd. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Pruszyńskiego RR750 (ceglany) w macie. Nawet okna dachowe nam koleś niedrogo znalazł :)
W najbliższym czasie ma też do nas wpaść i się dokładnie ugadać elektryk. Facet zrobi nam wszystko - przekładkę skrzynki z budynku gospodarczego, dorobi fazy, rozprowadzi kabelki i - co dla nas bardzo ważne - sam pozałatwia wszystko w elektrowni. Czyli nie obchodzą nas żadne papierki, nie będziemy musieli biegać i wszystkiego pilnować, tylko on już w cenie będzie tego pilnował. Facet uczciwy, bo robił już u nas obecną skrzynkę, też papiery załatwiał i jest ok :) Do tego liczy tyle samo co znajomy bez uprawnień, czyli 45 zł. z punktu z materiałem. Coś tam wspomniał o tym, że może ugadamy się od całości, ale to już jak przyjedzie. Zobaczymy co nam korzystniej wyjdzie ;]
Tynkarza też już wstępnie mamy ugadanego na lato. W dodatku projekt kuchni stworzyłam, stolarzowi przedstawiłam, termin zaklepałam. Chociaż tyle możemy robić pod nieobecność murarzy...

piątek, 25 marca 2011

Krokwie już stoją, chłopaki wzięli się za szczyty (na chwilę obecną w jednym już zbijają szalunki na nadproża), zbijają jętki, murują kominy... Wczoraj w trybie natychmiastowym jechaliśmy z mężem na skład, coby wybrać klinkier na kominy. Wbrew pozorom ważna decyzja, bo muszą przecież pasować do stolarki okiennej, do dachu i ogólnie wyglądu domu :) Na pewno chcemy okna w brązie, raczej ciemnym. Ostateczna decyzja co do blachodachówki jeszcze nie zapadła. Rozważamy coś pomiędzy ceglastym (RR750), a wiśnią (RR028) Pruszyński.
Ostatecznie wybraliśmy klinkier Wienerberger "Kosmo". Jakiego dachu byśmy nie wybrali, jakiej stolarki okiennej, będzie pasować :) Wygląda to tak:

czwartek, 24 marca 2011

24.03.2011

W dwa dni chłopaki wszystkie ścianki działowe na dole zrobili. To niesamowite wrażenie wchodzić do domu i już nie mieć przed sobą hali, tylko pomieszczenia!!! Klocek z białych pustaków coraz bardziej przypomina dom :)))
Dziś natomiast stawiane są krokwie, poszły w górę kominy. W takim tempie lada chwila będziemy mieli cały dach! Już nam na głowę deszcz nie będzie leciał ;)

My natomiast w wolnych chwilach oglądamy drzwi, okna, panele, prysznice, wentylatory, kolory... - jednym słowem w wyobraźni urządzamy dom :)

poniedziałek, 21 marca 2011

Wieniec jest

Tak jak zapowiadali - przyszli we wtorek. Chłopaki dzielnie zabrali się do pracy, wymurowali ściankę kolankową, zabrali się za robienie zbrojenia, po czym zrobili spięcie i wysadzili korki ;]
Na tym zakończyli.
Przyszli następnego dnia i dalej działali z szalunkami i zbrojeniem. Jak tylko energetycy problem usunęli (oczywiście koszt doliczą nam do następnej faktury...) chłopaki włączyli betoniarę i pięknie zalali wieniec :)
Przez resztę tygodnia wieniec wiązał. Teraz czekamy na krokwie, a wtedy znów chłopaki będą działać pełną parą.

wtorek, 15 marca 2011

Zdjęcia


Czas na zdjęcia. Mało ich póki co mam, ale nadrobię.

25 września 2010. Chłopaki fundamenty wykopali, zalali i wymurowali. Męża zadaniem było zaizolowanie bloczków fundamentowych i przygotowanie żółtego piachu pod „chudziaka”.
 
Potem chłopcy wrócili, zalali chudziaka i poczekali aż związał. Pewnego listopadowego dnia wyjeżdżałam do pracy i był tylko fundament z chudziakiem, a jak wróciłam zastałam TO:

13 listopada 2010. Szalunki na nadprożach:

Chwilę potem pojawiły się szalunki i zbrojenia na strop. Beton został wylany, schody zrobione. I na tym zakończyło się budowanie w 2010 roku. Spadł śnieg, przyszły mrozy – trzeba czekać na wiosnę.
Wiosenne prace mąż rozpoczął od powolnego rozszalowania stropu. Kilka razy w ciągu zimy (przed każdym ociepleniem) zwalał zaległy śnieg ze stropu, żeby roztapiając się nie zalewał ścian.

Obecnie domek wygląda tak (data: 14 marca 2011):

A to ja - Inwestorka, na piętrze :)

Na dziś w zasadzie tyle. Dziś właśnie - 15 marca - przyszli chłopaki stawiać pustaki :) Efekty pokarzę za kilka dni.

Kilka słów o projekcie

Zanim zamieszczę jakiekolwiek fotki, kilka słów o samym projekcie i zmianach.

Działkę mamy w miarę wąską, a musieliśmy uwzględnić w niej dwa wjazdy na posesję. Szukaliśmy więc domku niezbyt szerokiego – ok. 10 metrów. W miarę trzeźwo patrzymy na świat, więc kolejnymi wytycznymi były:
  • prosty dwuspadowy dach,
  • bez zbędnych wykuszy – prosta bryła,
  • otwarta kuchnia,
  • dodatkowy pokój na parterze,
  • balkon (uparłam się strasznie),
  • spora kotłownia (piec na eko-groszek, nie ma gazociągu),
  • brak podpiwniczenia (teren raczej mokry),
  • brak garażu (mamy oddzielnie).

Padło na „Słodką Zosię” Studia Atrium.

Niezbędne jednak były małe zmiany.
Po pierwsze wejście do kotłowni jest z wiatrołapu, a do kuchni z hallu (bez drzwi). Do kotłowni zrobiliśmy też oddzielne wejście z dworu. Skróciliśmy także ściankę między salonem na hallem, tak gdzieś do połowy – daje to otwartą przestrzeń, powiększa optycznie salon. Poza tym uznałam, że dwa okna w kuchni to zdecydowanie za dużo. Kuchnia i tak nie jest duża, więc miejsce na szafki wiszące jest konieczne. W związku z tym z dwóch małych okien (okno w kuchni i okno w salonie) zrobiliśmy jedno duże. Strop postanowiliśmy zrobić lany, a ścianę kolankową podnieść o 1 pustak. Jeśli chodzi o górę, to rezygnujemy z dwóch okien dachowych – nad klatką schodową i największą sypialnią. I wszystko J

A tak wygląda rzut parteru po przeróbkach:

Tytułem wstępu

Blog ten będzie swego rodzaju dziennikiem budowy.


Dziennik postanowiłam prowadzić dla własnej satysfakcji, a także dlatego, iż może kiedyś komuś się to przyda. :) Budowę w zasadzie rozpoczęliśmy już na jesieni zeszłego roku, ale jakoś do tej pory czasu na takie rzeczy nie miałam. Całą przygodę zaczęliśmy na początku 2010 roku – przepisanie działki, wybór i kupno projektu… Wiosną projekt się „przerabiał” – niezbędne były drobne poprawki. Następnie trafił on do urzędników i tam oczekiwał na decyzję… Czekał tam aż do sierpnia, a my czekaliśmy razem z nim. I w końcu, po całym załatwianiu wypisów, wyrysów, pozwoleń, zaświadczeń, po długim oczekiwaniu, dnia 19 sierpnia 2010 roku dostaliśmy Decyzję o pozwoleniu na budowę!!! Decyzja się uprawomocniła i weszła ekipa budowlana :)